Chyba każdy kto w ostatnim czasie miał styczność z krajowymi mediami natknął się na komentarze związane z wycinką drzew. Wielu chętnie protestuje, manifestuje, krytykuje... Aż śmiać się chce z niektórych postaw i ich merytorycznych ugruntowań.
Kilka dni temu w jednym z programów telewizyjnych z grupy TVN-u przedstawiono jednego "artystę". Jego innowacyjność twórczości powiązana z formą protestu politycznego miała polegać na malowaniu pniaków świeżo ściętych drzew "bestialsko ściętych przez rząd" (w cudzysłowiu parafraza całego przekazu medialnego).
Szkopuł jednak w tym, że przepisy z wycinkami dotyczyły innego typu zadrzewień - w programie pokazano jakiś publiczny park w Warszawie (czyli mieście władanym przez partię protestującą przeciwko ustawie) a malunki znajdowały się na pniakach pochodzących z wywrotów :)
Wygląda na to, że do teorii szuka się faktów - nawet jeśli można je luźno tylko kojarzyć z tematem faktów...
A tak zmierzam do prawdziwego problemu. W myśl wieloletnich przepisów ogrodnik-amator formujący pod domem drzewko bonsai starsze niż 10 lat ma ogromne problemy z usunięciem swojego dzieła (jeśli z jakiś powodów ma ku temu powody). Ba! Nawet niektóre zabiegi postarzania drzew mogą okazać się łamaniem prawa (przy skrajnej interpretacji przepisów). Moim zdaniem i tak zapisy ustawy są dla przeciętnego Kowalskiego zbyt rygorystyczne i należy dążyć do ich zliberalizowania (z pominięciem osób chcących usuwać starodrzewia itp.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz